Idziemy z psem w góry cz.2
Kontynuując poszukiwania sprzętu do łażenia z psiakiem po górach (patrz część 1. wpisu), zaczęliśmy czytać testy na psich blogach. I znaleźliśmy. Kupiliśmy coś, co się nazywa pasem maszera i służy do przymontowania człowieka do niewielkiego psiego zaprzęgu lub ewentualnie do psa, który wie co to canicross. Jako amatorzy wybraliśmy pas polskiego producenta sali.pl, ponieważ jest czterokrotnie tańszy od sprzętów profesjonalnych ale na pewno nie jest czterokrotnie gorszy. Bez technicznych szczegółów: jest szeroki i montuje się go na biodrach a dodatkowe paski pod uda pomagają rozłożyć obciążenie na miednicę a nie na kręgosłup. Super.
Mając wolne, nie wyrwane ze stawów, ręce oraz niebolący od ciągłego wyłamywania kręgosłup zacząłem na nowo odkrywać radość górskich wycieczek. Oprócz oczywistego kontaktu z przyrodą, satysfakcją stało się też patrzenie na mojego psa – jaki jest szczęśliwy ciągnąć na przód w nowe miejsca, mimo jęzora szurającego po ziemi. Jak intrygują go wszystkie nowe zapachy i dźwięki, jak lubi brodzić w górskich strumieniach, żeby się napić i chłodzić łapy, jak lubi skakać po głazach. Obserwowanie go stało się przyjemnością.
Na koniec zostawiłem sobie najgorszy aspekt chodzenia po górach. Koszmar każdego, kto pnie się wzwyż, szczególnie z dużym psem. Schodzenie na dół. Niektórzy, z moją małżonką na czele, obruszą się na tą herezję, ale od kiedy chodzimy z psem, który lubi ciągnąć, schodzenie w dół to dramat. Za czasów obroży i smyczy w ręce, próbowaliśmy stosować na wpół barbarzyńskie metody typu halter/kantarek, ale zbyt łatwo można zrobić krzywdę futrzakowi, który nagle szarpnie. Pomysłów typu kolczatki i obroże zaciskowe nie uznajemy w ogóle. Od kiedy wyposażyliśmy psa w szelki wygodniej mu jest ciągnąć, więc sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej. Ułatwieniem dla mnie okazał się właśnie pas maszera, który odciąża kręgosłup i łatwiej jest mi hamować idąc w dół. Jednym minusem jest to, że po godzinie schodzenia mięśnie nóg mam jak z waty. Pozostaje też zagrożenie, że się poślizgnę i wtedy pies z nagle wyłączonym hamulcem pociągnie mnie w nieskrępowany sposób. Jeśli to się zdarzy to na pewno dam Wam znać, bo w szpitalu będę miał dużo czasu na pisanie postów.