Dogtrekking w Sławie

Dogtrekking w Sławie

Byliśmy wczoraj na dogtrekkingu w Sławie. Dogtrekking to taki dłuuugi spacer z pańciami w towarzystwie innych psiaków i ludziaków.

Najpierw od świtu jechaliśmy dość długo autem. Nie pamiętam drogi, bo spałem. Jakoś nigdy nie pamiętam drogi …

Jak się obudziłem poszliśmy na taką łąkę nad jeziorem. Trochę czekaliśmy. Potem zrobiło się tam dużo piesów i ludzi. Był jeden kolega Jerry – pokłóciliśmy się już na początku, ale on jest troszkę nerwowy, więc potem już nie podchodziłem. Był też jego kumpel: Lucky. Przywitałem się z Loganem – też trochę nerwus, ale mieszka gdzieś niedaleko nas, wiec po znajomości…

A potem poszliśmy. Niektórzy od razu zniknęli nam z oczu, bo pobiegli jakby się paliło. Nie rozumiem po co. Myśmy ruszyli spokojnie, ale po jakimś czasie u pańciów włączyła się rywalizacja. Tatuś przyśpieszył. Ja dałem radę, ale mamcia zamulała. Z czasem zrobiło się gorąco i trochę sapałem. Szliśmy przez lasy, pola i wioski. Trochę szkoda, że nie dali mi obwąchać dokładnie wszystkiego.

Na finiszu były emocje: ktoś nas doganiał i wbiegliśmy na łąkę gdzie był koniec. A potem padliśmy.

Później, razem z tatusiem, chłodziliśmy łapki w jeziorze. No dobra, brzuszek też. I to podobało mi się najbardziej.

I jeszcze to, że wziąłem sobie sam nagrodę. Ludziaki dostali po pączku a ja nie! Ale mamusia się zagapiła i opuściła rękę w której miała pączka. Poczułem się zaproszony do poczęstowania się. Był dobry, mniam.

Potem były pokazy innych psiaków. One biegały, skakały, bawiły się takimi… kolorowymi talerzami? No fajne, ale mnie by się nie chciało. Ja już marzyłem, żeby sobie pospać. A z talerza to mógłbym zjeść.

W sumie było fajnie. Słyszałem, że pańcie rozmawiali o następnych takich spacerach. Ok, tylko bez przesady. Przecież nie będę się przemęczać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: