Aż tatu???
U nas albo nic się nie dzieje, albo bardzo dużo. Zwykle jest nic, nic, nic aż nagle dużo i potem znowu nic. Ale ze wszystkiego staram się wyciągać naukę (w sensie korzyść dla siebie, tak jak wyciąga się smaczki z kieszeni, bułkę z chlebaka, wędlinę z talerza czy pączka z ręki mamusi). Tak więc niedawno było to dużo i wtedy poznałem nowe słowo.
To znaczy ja je sobie najpierw wytłumaczyłem prosto, tylko okazało się, że ono całkiem coś innego znaczy. No bo jak wytłumaczycie sobie słowo tatuaż. Dla mnie to jest tatu aż do miejsca gdzie zaczyna się mamu. Łatwe, nie? Okazało się, że nie całkiem tak jest. Zgadza się w tym tylko mama, bo taty to tam nie ma. No dobra, pomyślicie, że za bardzo kombinuję. Ale zrozumcie moją konster… , konfer… zdziwienie, kiedy zobaczyłem rękę mamy. Tam jest namalowany PIES. A właściwie to ja, tylko kolorki się nie zgadzają. I właśnie to jest tatuaż. Ale dalej nie rozumiem. Bo przecież on powinien być na tacie. Na mamie to się powinien nazywać mamuaż. To chyba jasne. Nie?